Sztuka na zabój
Hahn-Bin– w tym koreańskim skrzypku jedni upatrują artystę wyznaczającego kierunek rozwoju muzyki klasycznej, drudzy - widzą nowe wcielenie Lady Gagi. Żaden z nich nie odmawia mu geniuszu.
Naukę gry na skrzypcach rozpoczął w wieku pięciu lat. I… jeszcze tego samego roku zdobył główną nagrodę przyznawaną przez Korea Times. Gdy miał osiem lat, nakręcono o nim film dokumentalny, który szerokim echem rozpropagował jego talent. Rok później został przyjęty na uniwersytet. Mając zaledwie dziesięć lat, miał już za sobą debiut orkiestrowy w ramach gry z Seoul Philaharmonic Orchestra. Jeszcze jako dziecko rozpoczął karierę w Stanach Zjednoczonych, jako nastolatek - w Europie. Osobom nieinteresującym się muzyką stał się bardziej znany, gdy w 2009 roku w jednej z nowojorskich taksówek zdarzyło mu się zostawić skrzypce warte pół miliona dolarów. Udało się je odzyskać dzięki nawigacji GPS.
Hahn-Bin znany jest ze tego, że na swoich koncertach zachowaniem i stylem przypomina gwiazdy rocka – jego gra na skrzypcach jest niezwykle dynamiczna, zdarza mu się… wyrywać włosie ze smyczka. Według pewnych źródeł, podczas jednego z występów swoim ekstatycznym wykonaniem klasycznego utworu o mały włos nie doprowadził do śmierci jednego ze słuchaczy. Również wizualnie wyróżnia się na tle innych skrzypków - nie stroni od makijażu czy ekstrawaganckiego sposobu ubierania się. Jego gra nierzadko jest interpretowana jako symptom „odrodzenia” muzyki klasycznej, wielu krytyków wskazuje, że wyznacza kierunek, w jakim będzie ona ewoluować. Jedno jest pewne – kunszt gry Hahna-Bina w wyjątkowy sposób współbrzmi się z siłą jego osobowości.